piątek, 2 października 2015

Czym jest dla mnie szczęście?

Tak naprawdę nie wiem czy ktokolwiek oprócz tych pojedynczych osób czyta moje przemyślenia, ale mimo wszystko chciałam dodać coś nowego. Kolejne tematy przewijają się ciągle w mojej głowie, ale po prostu nie mam weny i wszystko co napiszę zaraz wyrzucam. Uznałam, więc, że dodam moje nigdy nie oddane do oceny wypracowanie na polski. Pierwszą jego ocenę zostawiam wam.





Czym jest szczęście? Czym dla mnie jest szczęście? Pustym słowem, które może nie oznaczać nic. Szczęście może być uczuciem błogości, bezpieczeństwa, bycia kochanym, doświadczenia miłości czy osiągnięcia tego, czego wcześniej nie mieliśmy. Długo mogę zastanawiać się nad moją definicją szczęścia i chyba teraz nie jestem w stanie jej podać. Czasami jestem szczęśliwa, te kilka ulotnych chwil, dzięki którym czuję się ważna. Tak – poczucie, że jestem dla kogoś ważna daje mi radość. Ale wciąż czuję, że czegoś mi brakuje, że mimo, że jestem tak młoda coś mnie omija, coś ważnego. I dopiero w samotności uświadamiam sobie jak jedna rzecz potrafi zostawić rysę na nieskazitelnym życiu. Chciałabym móc coś zrobić z tą rysą, znaleźć źródło problemu, bo mimo, że znam mój problem, być może to nie o sam problem chodzi, może jest jakieś drugie dno tej rysy. Rysy, która nie pozwala mi być cały czas szczęśliwą. Czy w ogóle możliwe jest bycie szczęśliwym przez cały czas? Myślę, że nie. Każdy z nas ma rysy w swoim życiu, mniejsze lub większe, jedną lub kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt. Czasem sama czuję się jak rysa na tle ludzkości, ale mam przyjaciół, którzy wyciągają mnie z tego stanu i sprawiają, że jestem szczęśliwa. Samotność to moja rysa, ale i nieodłączna część życia.  Starzejemy się ponieważ środki niezbędne do życia takie jak powietrze czy jedzenia nas niszczą. Tak samo jest z samotnością, nie damy rady bez niej żyć, ale jest też moją rysą na szkle życia. Dlatego często nie potrafię być szczęśliwa sama. Ale wiem, że kiedyś zaprzyjaźnię się z moją rysą, polubię ją, bo niedoskonałość jest doskonała i każdy ma prawo do szczęścia.

czwartek, 3 września 2015

Maski



Maski. Wszyscy je nosimy, maski ludzi, którymi nie jesteśmy. Dlaczego nie możemy być po prostu sobą? Brzmi tak banalnie, bo niby kim innym można być? Ale zastanów się ile razy nie zrobiłeś, nie powiedziałeś czegoś co uważałeś za słuszne. Bo nie wypadało, bo znajomi myślą inaczej, bo nie powinieneś tak mówić. Bombardowani krzywymi spojrzeniami osób z naszego otoczenia nigdy nie przełamiemy się do pokazania prawdziwych osób którymi jesteśmy.
               Do wyjazdów na obozy i kolnie zawsze podchodziłam tak: Nikt mnie nie zna, więc mogę być kim chcę. W tym roku postanowiłam to zmienić, w końcu nie udawać nikogo i nigdy tak dobrze się z nikim nie dogadywałam jak z grupą osób którą tam poznałam. Grupą, która polubiła mnie taką jaką jestem, polubiła mnie, a nie osobę którą udaję. Byłam kimś kogo nigdy nie poznacie. W szkole zawsze udaję, bo czuję, że nikt nie zaakceptuje prawdziwej mnie, staram się być lepszą wersją siebie i nawet jeśli to brzmi dobrze – to nie jestem ja.
               Dlaczego nie możemy po prostu zrzucić masek i pokazać prawdziwych siebie? Zamykamy się na świat pod sztucznymi uśmiechami, udając życzliwość do osób których nie lubimy, albo wręcz przeciwnie – udajemy obojętność do wszystkich, nawet do tych na którym najbardziej nam zależy. Czy tak powinno być? O ile wszystko byłoby prostsze gdyby nie plotki i łatki przyklejane każdego dnia, gdybyśmy mogli mówić o swoich uczuciach i wyrażać opinie bez obawy przed odrzuceniem.
               Skoro wszyscy udajmy to czy nasze życie nie jest kłamstwem?

wtorek, 1 września 2015

Witaj szkoło!



Szkoła zabija kreatywność i nie pozwala wyrażać siebie – to wiadomo od dawna. Zaraz po rozpoczęciu wakacji jak ¾ nastolatek pofarbowałam sobie włosy na różowo/fioletowy odcień szamponetką, która miała zmyć się po 8 myciach. Oczywiście po dwóch miesiącach wciąż widać różowe refleksy na już krótszych o 12cm włosach i mogę przysiąc, że prawie nikt z moich znajomych tego nie zauważył. Ale zauważyła moja wychowawczyni, która na ROZPOCZĘCIU ROKU groziła mi punktami ujemnymi na ŚWIADECTWIE. I teraz pytanie – co mam z tym zrobić? Jeśli teraz przefarbuję się na mój naturalny kolor, wciąż będzie to „farbowanie włosów” wyraźnie zabronione w regulaminie, więc jedyna dopuszczalna opcja to zgolenie się na łyso, ale nawet nie chcę o tym myśleć. Oprócz tego statut naszej szkoły jest pełny zastrzeżeń co do wyglądu – paznokcie i twarz nie mogą być pomalowane, koszulki muszą zakrywać ramiona i sięgać do bioder, spódniczki i sukienki maksymalnie 5cm przed kolano i inne tego typu ciekawe rzeczy. Proponuję w ogóle wsadzić nas wszystkich w długie, szerokie spodnie koloru khaki, granatowe koszulki polo, białe tenisówki z jasną podeszwą i oczywiście wprowadzić obowiązek spinania włosów w niski kucyk u dziewczyn. Być może przesadzam w drugą stronę, ale nic nie jest złe gdy zna się umiar. Bo przecież każda dziewczyna uwielbia chodzić do szkoły z dużym pryszczem na czole, który oprócz wypukłości razi swoim naturalnie czerwonym kolorem, a te z nas które mają naturalnie jasny kolor włosów świetnie czują się z brakiem widocznych brwi.
               Czuję się jak przegrana zmywając moje miętowe paznokcie (przez całe wakacje nosiłam czarne, a miętowy wydał mi się odpowiedniejszym kolorem do szkoły) i malując je na bezbarwny. Mimo obietnic złożonych samej sobie o byciu dobrą uczennicą, miałam ochotę dzisiaj wyjść z klasy prosto do fryzjera i pofarbować włosy na zielono. Aktualnie wszystko mi jedno czy na kartce papieru na koniec roku znajdzie się czerwona kreska i cyferki w kształcie 5 i 6 czy też 3 i 2. Nie rozumiem w jaki sposób inny kolor moich włosów miałby przeszkadzać w kulturze i nauce. Oczywiście moja wychowawczyni też nie potrafiła mi tego wyjaśnić, za to jedną z pierwszych rzeczy których się dowiedziała to to, że nowy nauczyciel Hiszpańskiego jest przystojny.
               Dzisiaj do sali weszła nauczycielka od polskiego i wstała tylko jedna osoba, jedna osoba w czerwonych włosach, miętowych paznokciach i z tuszem na rzęsach, a wszyscy grzeczni uczniowie w swoim naturalnym kolorze pozostali na krzesłach nie racząc podnieść nawet trochę tyłka znad siedzenia żeby się przywitać.
               Prawdopodobnie brzmię teraz jak gimbusiara z bólem dupy, ale przypominam, że jestem właśnie w gimnazjum a aktualny stan mogę bez problemu nazwać bólem dupy.

Przeciętna dziewczyna



Powiedzieć że czuję się źle byłoby w tym momencie ogromnym niedomówieniem. Aktualnie wolałabym umrzeć niż iść do szkoły. Po 2 miesiącach przerwy wciąż nie dociera do mnie, że już jutro mój koszmar zacznie się od nowa. Szydercze spojrzenia na korytarzu osób dla których nic nie znaczysz, upokorzenia przy tablicy i noce spędzone nad książkami. Niestety w mojej szkole nie o samą naukę chodzi. Wszyscy muszą wszystko o wszystkich wiedzieć. Tylko nie o mnie. Z jednej strony to dobrze nie słyszeć plotek na temat kiepskiej fryzury na każdym kroku, z drugiej czasem boli gdy zostaniesz zdeptany na korytarzu. Moja szkoła pełna jest różnych typów osób: popularnych, inteligentnych, wybitnych, sportowców, rockmenów, modnych… i jestem ja. Przeciętna dziewczyna, o przeciętnych ocenach, przeciętnych wynikach sportowych, przeciętnej urodzie i przeciętnie zamożna. Jednak czasem tli się we mnie nadzieja o nieprzeciętnej osobowości której i tak nikt nie pozna bo jestem zbyt nudna i przeciętna by większe grono osób chciało się mną zainteresować. Tak – niestety jestem osobą która pragnie zainteresowania, co zawsze było mi wpajane jako coś złego, mimo to przestałam ten fakt już ukrywać przed samą sobą bo taka jest prawda, lubię być w centrum uwagi. Zawsze chciałam mieć jakieś miejsce gdzie byłabym popularna – szkoła, obóz, treningi, blog, instagram, ask, twitter, Tumblr, youtube…. Cokolwiek miejsce gdzie ludzi interesowałoby jak mi minął dzień, co zjadłam na obiad i dlaczego wybrałam taką szkołę a nie inną. Jednak żeby to osiągnąć nie wystarczy być interesującym, trzeba mieć siłę przebicia, a tego właśnie mi brakuje. Więc żyję sobie przeciętnie w moim przeciętnym świecie czas pomiędzy treningami i szkołą wykorzystując na czytanie innych popularnych osób w Internecie i uczenie się wystarczająco by całkiem nieźle zdać. W wakacje znajduję jeszcze czas na spotkania za znajomymi, wyjścia na zdjęcia czy czytanie książek, ale już jutro to wszystko odejdzie w niepamięć, nie będzie czasu na nic. Czeka mnie ciężka klasa i myślenie o przyszłości, dodatkowe projekty i próby bycia perfekcyjną które nigdy nie wychodzą. Zawsze będę przeciętną dziewczyną o nieprzeciętnych marzeniach.



Notka została napisana wczoraj w przypływie emocji i właśnie ona skłoniła mnie do założenia bloga, więc mimo, że trochę przeterminowana dodaję ją dzisiaj :)